środa, 18 grudnia 2013

Przygody w niemieckich urzędach.

Przyjechałeś do Niemiec i nie wiesz od jakiego urzędu zacząć swoją przygodę z tym pięknym krajem? Ależ nie ma się o co martwić, już naświetlam ci sytuację, jak się tutaj sprawy mają.

Na początek idź do ratusza i tam się zamelduj, że jesteś. Pani z radością poszprecha z tobą po angielsku. Po podaniu wszystkich detali dotyczących twojej osoby, do mieszkania w którym się zatrzymałeś, przyjdą RACHUNKI kurwa za abonament i wywózkę śmieci. No właśnie, Niemcy wpadli na pomysł, że skoro ktoś ma mieszkanie, to automatycznie ma telewizor i radio, nie to co w Polsce ;). Tak na marginesie odnośnie segregacji odpadków, w Polsce mamy podział na frakcję suchą i morką. Czasami są śmietniki na plastik, szkło i papier. W Niemczech kubłów jest 5, do tradycyjnego podziału dochodzi śmietnik na elektronikę i odpady typu bio.

W tym momencie się zastanawiasz "Kurwa, nie mam pracy, a już mi każą płacić za opróżnianie śmietników, których nigdy nie zapełnię? Co robić?". W takim wypadku idziesz do urzędu po zapomogę socjalną. Zapomoga nazywa się Arbeitslosengeld II i dostają ją ludzie, którzy przyjechali do Dojczlandu goli i weseli, bez żadnej rodziny, ani środków do życia. Jest to datek na rozruch, przy czym rachunki za wodę, prąd, gaz, ~podobno~ pokrywane są z urzędu. Nie mam pojęcia jak wysoka jest ta zapomoga, bo mi nie przysługuje, oraz jak szybko pojawia się na koncie. Na pewno waha się w granicy 500 euro. Mam nadzieje, że już zacząłeś się domyślać, dlaczego jest tu tylu Turków ;).

No i spoko. Z głodu nie umrzesz, więc pasowałoby znaleźć jakąś pracę. Idź więc do urzędu pracy (Bundesagentur fur Arbeit) i tam się zgłoś jako bezrobotny. Jednak przed wstąpieniem do biura zrób jedno: zredefiniuj swoje postrzeganie piekła. Myślisz, że w piekle jest ogień, diabły z kopytami i gorąca smoła? TAKI CHUJ. Piekło to 32897461983264 małych pokoi, w których chodzisz od Annasza do Kajfasza z plikiem dokumentów, które się powiększają w miarę otwierania kolejnych drzwi. Gorzej: diabły siedzące za biurkami, mówią tylko i wyłącznie po niemiecku. Jeśli nie mówisz po ichniemu, to nic nie załatwisz. 

Może trochę przesadzam, ale pierwszą rzeczą usłyszaną w niemieckim urzędzie było to, że jesteśmy w Niemczech i to niemiecki jest językiem urzędowym tego państwa. Paradoksalnie urzędniczka, która mi to wyjaśniała mówiła nienaganną angielszczyzną. Niepotrafienie porozumienia się z interesantem po angielsku, w Polsce, mogłoby być symbolem nieuctwa i zaściankowości. W Niemczech urzędnicy potrafią mówić po angielsku, ale najzwyczajniej nie chcą. Szczerze mówiąc mają rację :/.

A szkoda, angielskiego uczyłem się jakieś 10 lat, mam go na poziomie C1 i nagle się okazuje, że mi się tutaj nie przyda. The sadness.Tak czy siak, można znaleźć tłumaczy, którzy w takiej sytuacji chętnie pomogą. Koszt 5 godzinnego chodzenia po urzędach, z tłumaczem pod rękę, to jakieś 500 zł. Tak przy okazji, niemieccy urzędnicy są bardzo drobiazgowi, wiecie jaka jest różnica między "bezrobotnym", a "szukającym pracy"? Ja też nie. Niemcy wiedzą, nie powiedzą. Chuje.

Jeśli jednak nie masz kasy na tłumacza, żaden problem. W urzędzie stoją komputery, w których samodzielnie możesz sprawdzić i wydrukować interesujące cię oferty pracy. Rzecz jasna, obsługa strony jest po niemiecku :). Ze względu na długoletnie doświadczenie płynące z najeżdżania i atakowania innych nacji, Niemcy germanizację mają obczajoną jak mało kto. Urząd pracy zbiera tych, którzy w ogólniaku olewali sobie naukę ich języka i wysyła takich delikwentów na przyśpieszony kurs niemieckiego. 100 godzin korepetycji kosztuje 120 euro, reszta jest dofinansowana z urzędu. Oferta, którą ja dostałem przedstawia się następująco: 300 godzin nauki i egzamin na A2. Kolejne 300 godzin, egzamin na poziom B2.  Nauka niemieckiego od 0 do B2 to 15 miesięcy. Przy zdaniu egzaminów można ubiegać się o zwrot połowy włożonych w to pieniędzy, trzeba oczywiście napisać podanie.

Po niemiecku. :)

Orientacyjne zarobki:
Roznosiciel gazet 450 euro
Stajenny 1000 euro
Kasjer 1500 euro
Żołnierz 2600 euro

Strona internetowa od której możesz zacząć:
http://jobboerse.arbeitsagentur.de/

W moim przypadku szukałem jakiejkolwiek pracy, bo przypuszczałem, że moje wykształcenie (absolwent Dziennikarstwa i komunikacji społecznej) na niewiele się zda na obczyźnie. Może jakaś stacja, czy gazeta byłyby zainteresowane reportażem z Polski, ale wiecie - język. Dorywczo pracowałem jako magazynier, więc może w tym kierunku, jako robol? Też nie, okazuje się, że do pracy jako magazynier trzeba mieć wykształcenie. W Niemczech, jeśli nie będziesz przykładać się do nauki, przykładowo nagminnie będziesz uwalać matematykę, urzędnicy przeniosą cię do zawodówki, gdzie matematyki nie będzie wcale. Bo po co fryzjerce matematyka?


Przypuśćmy, że znalazłeś już pracę, kosisz kasiorę jak mało kto. Nagle zostajesz zwolniony. W takiej sytuacji możesz złożyć podanie o przyznanie Arbeitslosengeld. Jest to zasiłek dla bezrobotnych, którzy przepracowali w Niemczech przynajmniej rok i ubezpieczali się na wypadek bezrobocia. Z tego co słyszałem jest to jakieś 1200 euro. Tak dobrze czytasz, w Niemczech na bezrobociu, można zarobić dwa razy więcej niż na normalnym etacie w Polsce.

Dobra, siedzisz sobie w Niemczech i dzieje się cud, bo znalazłeś piękną Niemkę. Dzieje się drugi cud i rodzi się wam piękne dziecko. Za dziecko możesz pobierać zasiłek (Kindergeld - jakieś 200 euro), który wzrasta z każdym kolejnym szkrabem. W sumie, to tylko jedno z rodziców musi pracować w Niemczech. Czytałem gdzieś historię Polki mieszkającej tuż przy granicy z Niemcami, jej mąż pracował w Reichu. Kobieta miała sporą rodzinę, 10 dzieci i za każde dziecko dostawała pieniądze, które bardzo jej pomagały. Tutaj zaznaczę, że dzieckiem jest się tak długo, jak długo się uczysz i pozostajesz na utrzymaniu rodziców. Przy czym studiować można do 27 roku życia.

Następny post będzie o rowerach. TBC

3 komentarze:

  1. kurcze, aż wpomnienia ożywają jak to wszystko opisujesz :D Życzę Ci powodzenia w nauce niemieckiego i znalezieniu dobrej pracy, chociaż kasjer z pensją 7 000 zł to jakaś bajka :D A tak na marginesie - w polskich urzędach też jest różnica między bezrobotnym a poszukującym pracy, więc nie jest to tylko wymysł niemiecki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadziej, że ożywają tylko dobre wspomnienia ;)

      odnośnie różnicy bezroboty/szukający pracy już czaje różnice, dzięki :D

      Usuń
    2. hehe oczywiście tylko dobre, bo w ogóle wspominam ten okres w moim życiu bardzo pozytywnie :D

      Usuń