poniedziałek, 25 maja 2015

Słownik babsko-chłopski

Jak wiecie mam trzy siostry, dużo koleżanek i jeszcze czasami piszę sobie tego bloga. Bo blodżerem (słowo blogger jest dla plebsu B| ) chce być zajebistym. Przeglądam również inne blogi, pamiętniki i strony typu chujumuju dzikie węże, aby wdawać się w długie dysputy na temat relacji międzyludzkich, a także poznać to, jak myślą inni ludzie.

I szczerze mówiąc już więcej tego nie zrobię, bo inni ludzie mają nasrane we łbie.

Tak przy okazji: ja nie mam.

Wśród ludzi, którzy mają nasrane we łbie są oczywiście baby. Niektóre ich posty sprawiają, że zalewają mnie zimne poty i zgrzytam zębami ze złości. Jeden tekst, który na pierwszy rzut oka wydaje się być logiczny, wcale taki nie jest. Po poznaniu kontekstu odkrywam, że jest beznadziejnie głupi i tylko idiota zgodziłby się z pomysłami tam zawartymi. Niestety tacy idioci, płci męskiej, oczywiście się znajdują.

Dlaczego tak się dzieje?

Każde słowo budzi w naszych umysłach jakieś skojarzenia, które uzależnione są od naszych doświadczeń, szerokości geograficznej na jakiej się wychowaliśmy, oraz oczywiście płci. Jeśli ktoś ci sprzedawał tekst, że płcie są sobie równe to wciskał Ci kłamstwo: jakoś nie znam żadnej baby, która pracuje w kopalni, ale znam kilka, które siedzą w klimatyzowanych biurach w dziale HR.

Dorastałem w środowisku złożonym z 3 sióstr i dużej liczby koleżanek... serio kurwa, jak do babki na wieść pojechałem, tam miałem jeszcze 6 z którymi się bawiłem, ubranka dla lalek szyję jak nikt inny - klękajcie narody. Dlatego uzyskałem dar/przekleństwo wyciągania z kobiecych, ogólnikowo sformułowanych zdań i wieloznacznych wyrazów, tego co one naprawdę mają na myśli.

Więc jeśli masz problemy z komunikowaniem się ze swoją drugą połówką, lub pracujesz w środowisko zdominowanym przez panie i nie wiesz co one do Ciebie mówią, to ja Cię wtajemniczę.


"Kobieta ma zawszę racje"
Pojawia się w wariantach "Ja się nigdy nie mylę, a jeśli się mylę, to masz mnie za to przeprosić", "To nie moja wina, tylko twoja", itp. Aby zrozumieć ten beznadziejnie oklepany slogan, musisz przyjąć teorię, że większość kobiet ma kompleks primadonny. Innymi słowy: życie to teatralna sztuka, a ona jest jej główną gwiazdą.

Wielki reżyser (wyższy byt, karma) zsyła jej różne przeciwności losu, z którymi ona (uciśniona męczennica) musi walczyć , aby w finale (zakończonym seksem, ślubem, dziećmi, romantyczną kolacją) ktoś wynagrodził trud jej istnienia.

W takich okolicznościach kobieta nie może się mylić, nie może być zła. Zła postać nigdy na końcu nie wygrywa.

Przynajmniej nie w bajkach.

One szukają kozłów ofiarnych bo to, że to akurat kobieta jest czarnym charakterem jej własnego spektaklu, jest najgorszym zwrotem akcji jaki ona może sobie wyobrazić.

Najlepsza możliwa odpowiedź: Każda pomyłka niesie ze sobą konsekwencje. Gdy konsekwencje się pojawią, mam nadziej że sama sobie z nimi poradzisz.

Side note: oczywiście istnieją panie, które potrafią przyznać się do błędu, myślę jednak, że jest to bardzo mały procent żeńskiej populacji.



"Czy jestem gruba?"
To pytanie zwiastuje nadpłynięcie legendarnego białego kaszalota, z którym nie poradziłby sobie nawet kapitan Ahab, a który zwie się Twoja Stara.

"Czy jestem gruba?" jest pytaniem sondą, które powinieneś sobie tłumaczyć "Czy dalej muszę się starać, aby cię przy sobie zatrzymać?"

Najlepsza możliwa odpowiedź: Oczywiście, że jesteś gruba. -> Oczywiście, że masz się starać.

Będzie beczeć? To nawet lepiej, pozbycie się zbędnej wody z organizmu jest najlepszym sposobem, aby stracić kilka kilo.

Żona Pierca Brosnana: Czy jestem gruba?
Pierce Brosnan: Nie.
Żona Pierca Brosnana: Abrakadabra, już jestem.

Aby uniknąć pojawienia się jednego z największych morskich ssaków, również trzeba przeprowadzić zwiad. Proponuję wciągnąć ją w następującą rozmowę:
On: Ćwiczysz?
Ona: Tak. (lub nie, ale zakładam, że uprawia jakąś formę sportu, bo to modne)
On: Ale ćwiczysz, żeby pozostać szczupłą, czy ćwiczysz, bo zwyczajnie lubisz ćwiczyć?

Ona: Ćwiczę, aby pozostać szczupła -> Szykuj harpuny

lub

Ona: Ćwiczę, bo lubię -> są dwie możliwości, albo laska czyta Kosmiczny Pamiętnik, żeby wiedzieć co ma w danej sytuacji odpowiedzieć *wink* *wink*, albo zwyczajnie lubi ćwiczyć.


"Każdy ma jakiś bagaż."
Tutaj mam wyszukaną metaforę:

Wyobraź sobie, że każdy człowiek nosi na sobie białe, świeże, pachnące gacie. Każde doświadczenie sprawia, że danej osobie puszczają zwieracze i na tych majtach pozostaje brązowy ślad.

Babka od której słyszysz, że ma jakiś "bagaż", jest gotowa ściągnąć swoje metaforyczne gacie z dupy, podsunąć je pod Twój nos, tylko po to aby zobaczyć, czy bardzo Ci one będą śmierdzieć.

Gwarantuje, że KAŻDA baba w pewnym momencie znajomości, będzie próbowała to zrobić.

W takich wypadkach, albo zaczynasz napawać się tym smrodem, albo zwyczajnie dasz jej do zrozumienia, że nie jesteś tym bagażem zainteresowany.

Najlepsza możliwa odpowiedź: Skoro ja mam być dla ciebie emocjonalnie dostępny, to mam nadzieję, że ty będziesz dla mnie dostępna fizycznie.

"Nie jestem taka jak inne dziewczyny."
Tłumaczenie: Jestem dokładnie taka jak inne dziewczyny.


"Szukam bratniej duszy".
Występuje w wariacjach "To było nam pisane", "Jesteśmy sobie przeznaczeni", "Czuję jakąś więź" itp.

Wszystkie bzdury o bratnich duszach, przeznaczeniu, to zwykłe szukanie powodu dla których babka chce sobie sama wyjaśnić, dlaczego czuje przyciągane do tego kolesia, a nie do tamtego.

W ogóle w tej koncepcji jest tyle dziur co na powierzchni księżyca. Co to kurwa znaczy bratnia dusza? W sensie jak jedna osoba zacznie zdanie, to druga je dokończy? Osoba, z którą baba ma spędzić resztę życia? Osoba, która czyta jej w myślach?

Jestem grubym, brzydkim, biednym neckbeardem mieszkającym w piwnicy swoich starych.
Mimo to czuję, że jesteśmy bratnimi duszami. Huehue.

"Bratnia dusza" jest jedną z tych definicji, które lasce dobrze brzmią w głowie, jednak brakuje jej jakiegokolwiek abstrakcyjnego myślenia, aby przenieść ją do rzeczywistości. Dlatego podryw na "bratnią duszę" jest bardzo dobrą opcją na początek znajomości. Najzwyczajniej wmawiasz babce, że jesteście bratnimi duszami, póki ona nie uzna Twoich słów za pewnik.

W skrócie ten podryw wygląda tak: szukasz między sobą, a nią jakichś minipodobieństw i czekasz, aż ona sama zacznie je sobie dopowiadać.

Przykładowo:
On: W moim imieniu jest literka A i w twoim imieniu jest literka A. To niezawodny znak, że jesteśmy bratnimi duszami.
Ona: No... tak.
On: Uprawiasz sport?
Ona: Tak chodzę na aerobik.
On: Niewiarygodne, wyraz "sport" mam napisany na skarpetkach! Już czuje jakąś więź! A ty czasami siedzisz na krześle?
Ona: Uhh... tak, ale przeważnie wokół krzesła się czołgam.
On: Jaki zbieg okoliczności! Czołgałem się gdy byłem mały. Chociaż wtedy to nazywało się raczkowanie.
Ona: Miałam taki sam telefon jak ty.
On: Jest miedzy nami za dużo podobieństw, natychmiast przestań ty flirciaro.

you know the drill bruh


"Potrzebowałam bliskości."
Tłumaczenie: Dawałam się ruchać jakimś randomom z dyskoteki, bo jestem zbyt głupia żeby kupić sobie kota i przyczepić do niego dildo.

Występuje również w wariancie znanym jako "Potrzeba bycia wypełnioną". To znaczy dokładnie to co sobie pomyślałeś.

Myślę, że większość bab nie ma zielonego pojęcia, że ich wartość spada z każdym kolejnym FWB.

Wyobraź sobie Tomka informatyka, który całe życie spędził robiąc programy komputerowe. Aby zdobyć dobrą prace, za którą dostaje 3 tys. na miesiąc, poświęcił zupełnie życie towarzyskie. Pewnego dnia Tomek zakochuje się w Kasi, która namawia go do ślubu. W pewnym momencie nasz bohater dowiaduje się, że jego narzeczona miała przed nim 10 facetów.

Co myśl Tomek? 10 facetów penetrowało waginę jego narzeczonej, używało jej tylko po to, aby sobie ulżyć i potrafili (w przeciwieństwie do Tomasza) uciec od obowiązku dawania jej dachu nad głową, żywienia oraz wychowywania dzieci. Dodatkowo, to on ma dać jej ślub za parę tysięcy złotych, dać jej połowę swojego majątku i jako całkowity bonus ma traktować ją jak księżniczkę, bo laska ma kompleks primadonny i jej się to należy.

Biedny Tomek, wygląda na to, że go złapała.

Więc jak poznać jej liczbę?
Robisz to co kazał Ci zrobić Deckard Cain, gdy gierzyłeś w Diablo II.



Sama Ci powie. Na początku poda Ci liczbę z przedziału od 2 do 5, ale jeśli cierpliwie poczekasz to dowiesz się, że był jakiś koleś na jedną noc (ten się nie liczy, bo na jedną noc), jej szef (ma żonę, więc też się nie liczy), gej (no gej próbowała go jakoś naprostować, nie liczy się też) jej dobra przyjaciółka (no serio policzysz jej lesbijski seks? ale serio?) i tak z liczby z przedziału od 2 do 5, zatrzymasz się na liczbie z przedziału od 20 do 50.

No co? Każdy ma jakiś bagaż.

Najlepsza możliwa odpowiedź: Nie mogę niczego budować na niepewnym gruncie, powiedz mi, o ilu swoich chłopakach mi nie mówisz?

"Zmieniłam się, już tego nie robię."
Tłumaczenie: Robię, ale nie z tobą.
Najlepsza możliwa odpowiedź: Wszystkie moje poprzednie dziewczyny zabierałem na romantyczny tydzień do Paryża, ale też się zmieniłem i też już tego nie robię.

"Kocham cię."
Tłumaczenie: Kocham cię wykorzystywać.
Czasami możesz słyszeć, że laska Cię kocha jednak, to wyznanie ni w ząb nie przekłada się na życie łóżkowe.

Najlepszy możliwy dialog:
On: Kochasz mnie?
Ona: Kocham. (musi powiedzieć "Kocham", trochę głupio gryźć rękę, która ją karmi)
On: A czy mnie pożądasz?

Tutaj zeznania mogą się różnić. W słowniku kobiety miłość, nie równa się pożądaniu.

"Jesteś takim dupkiem."
Tłumaczenie: Ty dupku, ile mam się przed tobą płaszczyć, żebyś w końcu powiedział mi, że mnie kochasz?

"Miałam czas na to, żeby się wyszaleć."
Zwykle słychać to od babki, w której obliczu zaczęła pojawiać się starość. Pojawiły się zmarszczki więc siłą rzeczy, zainteresowanie facetów również się zmniejszyło i zabawy już nie ma. Tymi słowami babka zamyka pewien etap swojego życia: nie ma zainteresowania, więc czas dać się zaobrączkować jakiemuś frajerowi i przygotowywać się do bycia starym, smętnym człowiekiem.

Tłumaczenie: przed ślubem = zabawa, po ślubie = marność

Najlepsza możliwa odpowiedź: No dobra, nie ma najlepszej możliwej odpowiedzi. Jeśli masz odpowiednią charyzmę i wysoki poziom wyjebania na jakieś smuty, to czemu nie? Jeśli nie masz to traktuj ją jak Heisenberga.



"Czym się zajmujesz?"
Pojawia się w wariacjach: "Czym jeździsz?", "Gdzie pracujesz?", lub prosto z mostu "Ile zarabiasz?"

Gratulacje, znalazłeś mitycznego stwora - GOLD DIGGERA, który będzie chciał utrzymywać z Tobą relacje, tylko po to, aby dobrać się do Twoich funduszy.



Najlepsze możliwe odpowiedzi:

- Zabijam ludzi, a ich ciała zakopuje u siebie w piwnicy. W piwnicy mam również całkiem sporą kolekcję kiszonych ogórków, powinniśmy się do niej przejść.

- Jestem multimilionerem, który pod osłoną nocy walczy z przestępcami.

- Jestem [podaj zawód], zarabiam [kwota] złotych na miesiąc, na ciebie mogę wydawać [kwota], w zamian oczekuję następujących czynności seksualnych, które wykonasz z odpowiednio wysokim entuzjazmem [wymień czynności].


"Powinniśmy zrobić sobie przerwę."
Pojawia się w wariacjach: "Potrzebuję więcej przestrzeni."

Tłumaczenie: Znalazłam chłopaka, który w teorii jest od ciebie lepszy i nie wiem, czy tak jest również w rzeczywistości. Chce zrobić przerwę, bo nie chce czuć się źle, gdy cię zdradzę.
Najlepsza możliwa odpowiedź: Możesz ode mnie odejść, ale nie możesz ode mnie odejść i wrócić.


"Jestem w ciąży."
Słowa, które mają uruchomić ojcowskie instynkty danego faceta i ostatecznie związać go z daną laskę. Czasami jest dziecko, czasami go nie ma. Takie dziecko Schrödingera.

Najlepsze możliwe odpowiedzi:

- Ale naprawdę jesteś w ciąży? Czy jesteś tak samo w ciąży jak 3 moje byłe?

- Chce testu na ojcostwo i nie wykręcaj się, że poroniłaś.


"Zmężniej."
Występuje w wariacjach "Pewnie jesteś gejem", "Nieudacznik", etc.
Tłumaczenie: Rób co mówię, albo będę podważać twoją męskość.

"Mam chłopaka."
W zależności od tego z jakimi emocjami to wypowiedziała:

Tłumaczenie 1: Będę rzucać ci kłody pod nogi, bo nie wiem jak bardzo chcesz się do mnie dobrać.

Tłumaczenie 2: Mam chłopaka, spierdalaj.

Najlepsze możliwe odpowiedzi:

- Ja też mam chłopaka, podrywam cię żeby sprawdzić, czy nadal jestem gejem. No patrz, chyba już nie jestem.

- Czy ja wyglądam jak Ewa Drzyzga? Nie? No właśnie, nie prowadzę "Rozmów w toku", więc przestań opowiadać mi o swoich problemach.

- Wspominasz o swoim chłopaku, bo co? Czy on lubi patrzeć?

- I pewnie jesteś bardzo z nim szczęśliwa.


Podsumowanie.
Jeśli otacza Cię płeć piękna, to albo nauczysz się czytać między wierszami, w każdej sytuacji trzymać fason, wyhodujesz sobie kręgosłup i grubą skórę, albo zwyczajnie zostaniesz cwelem.

Carry on.



niedziela, 10 maja 2015

Tajemnica Syriusza

Historię, którą wam teraz opowiem, opowiedziała mi siostra. Zaczęła ją tak:

"Koleżanka mojej koleżanki, miała koleżankę, której koleżanka, miała koleżankę i ta koleżanka tej koleżanki miała chłopaka i ten chłopak miał psa. A ten pies to był taki duży, rasy owczarek niemiecki.

Miłość tej koleżanki i tego jej chłopaka, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Bardzo szybko przeszła na nowy poziom i para, po kilku miesiącach znajomości, zaczęła mieszkać razem.

Pewnego razu chłopak, a było to w maju, postanowił wyjechać z kolegami nad jezioro. Była to męska wyprawa, żadnych dziewczyn, więc jego kobieta została w domu. Razem z psem oczywiście, bo był to taki duży pies, rasy owczarek niemiecki.

Przed wyjazdem, chłopak dał dziewczynie rozpiskę jak ma karmić tego psa, kiedy wychodzić z nim na spacery, jak go myć i tym podobne. Po tym wsiadł w samochód i pojechał gdzieś na Mazury.

Pierwszego dnia po wyjeździe, dziewczyna wsypała psu do miski Pedigree. Pies wcale nie ruszył jedzenia.

Drugiego dnia nie ruszył się wcale.

Trzeciego dnia zaczął trochę śmierdzieć.

Czwartego dnia do dziewczyny trafiło w końcu, że stała się najgorsza rzecz jaka mogła się wydarzyć: ukochany pies, jej chłopaka, zdechł. Pewnie z tęsknoty.

"Co robić?" myśli sobie dziewczyna. Chce dzwonić do chłopaka, ale może on się tam dobrze bawi, dlaczego ona miałaby mu to psuć? Najlepszym rozwiązaniem będzie zakopanie psa gdzieś pod blokiem.

Gdy dziewczyna szuka dobrego miejsca na pochówek, czuje na sobie wścibskie spojrzenia sąsiadów. Nie może zakopać tego psa pod blokiem, bo ludzie zaczną mówić o niej różne rzeczy.

Dziewczyna wpada na inny pomysł. Najzwyczajniej zaniesie psa na Uniwersytet Medyczny, tam mogą mieć jakiś wydział weterynarii. Niech studenci zrobią na nim jakąś sekcję, niech pies przyda się jakoś nauce. A powinien się przydać, bo był to duży pies, rasy owczarek niemiecki

Więc dziewczyna znajduje taką torbę termiczną, wrzuca tego martwego psa do środka i idzie na dwór.

A był to maj, było strasznie gorąco, pies mimo, że w torbie termicznie, śmierdział coraz gorzej. I był to duży, ciężki pies, rasy owczarek niemiecki, więc ona nie niesie z nim tej torby - ona ją ciągnie po chodniku.

Dziewczyna nie może już tak dalej, jest jej bardzo ciężko, sama chwieje się na nogach, więc postanawia dalszą drogę przejechać autobusem. Kupuje bilet, czeka na autobus. Autobus zajeżdża na przystanek, dziewczyna mocuje się strasznie, aby wciągnąć torbę do środka.

Nagle pojawia się wybawienie: wysoki, siwy mężczyzna mówi "Pomogę pani z tą torbą, bo pani się tak strasznie męczy". I rzeczywiście dziadek pomaga dziewczynie wnieść torbę do autobusu. Przy tym facet również mocno się zasapał. "Co pani w niej trzyma?" pyta. No przecież nie powie, że martwego owczarka niemieckiego, bo się typ dziwnie na nią spojrzy, więc odpowiada najbardziej beztrosko jak tylko potrafi "A nic takiego, komputer, głośniki, myszkę".

Dziewczyna siada na siedzeniu, jest jej przyjemnie, bo autobus jest klimatyzowany, gdzieniegdzie okna są otwarte. Dziewczyna zaczyna układać sobie w głowie co powie na uniwersytecie, żeby nie wyjść na jakąś dziwaczkę. Zastanawia się również co powiedzieć swojemu chłopakowi, gdy ten wróci znad jeziora.

Sięga ręką po torbę, ale jej palce natrafiają na próżnie. Dziewczyna rozgląda się po autobusie - torby nigdzie nie ma. Nagle dziewczyna kątem oka dostrzega coś za oknem.

Dziadek, który pomagał wnieść jej torbę do autobusu, męczy się teraz ciągnąc ją za sobą.

Drzwi się zamykają, bo autobus stał na przystanku, dziewczyna dalej gapi się na złodzieja, gdy autobus odjeżdża."

reżyseria Wes Anderson