wtorek, 29 października 2013

Zero absolutne

Czekając na autobus, usłyszałem stukot obcasów, zmierzających w moją stronę. Mój wzrok prześlizgnął się po jej wypastowanych czarnych szpilkach, jędrnych łydkach i udach, ciasno opiętych krótką czarną spódniczką. Miała na sobie czarny płaszcz, którego pas przecinał jej talię, nadając jej figurze kształt idealnej klepsydry.

Wpadła mi w oko niczym odłamek czarnego lodu. Prawdę mówiąc chciałem, żeby tam została. Jej włosy targane jesiennym powietrzem, sterczały naelektryzowane, tworząc wokół jej głowy aureole. Natomiast jej kryształowo czyste, błękitne oczy zdradzały, że zima jednak wkrótce nadejdzie. Policzki wyrzeźbione podmuchami północnego wiatru, rumieniły się nadając jej rysom czegoś dystyngowanego. Z chęcią roztopiłbym serce tej królowej śniegu, swoim sercem. Gdyby tylko odpowiednia konstelacja gwiazd, czy światło odbite od księżyca, czy też nisko przelatująca kometa sprawiły, że ta dumna królowa, padłaby mi w ramiona. Powinienem leczyć się na głowę, bo na serce już za późno.

I ona rzeczywiście upadła. Ale na chodnik. Takie JEBUT o glebę usłyszałem. Wymyśliłem sobie coś i to się spełniło! Moja miłość popsuła rzeczywistość!

"Pierdolone szpile i ta jebana kieca, ki chuj. Ruszać się w tym nie da!" warczała z ziemi. Rzucała przy tym wyszukane przekleństwa, których nie umiem powtórzyć, ze względu na brak wystarczających kompetencji językowych. Bo tylko używam "kurwa", "chuj" i czasami "cipa".

Wszyscy zamarli. Żaden paź z jej królewskiego orszaku nie podał jej ręki. Żaden anioł nie zstąpił z nieba, aby pomóc jej wstać. Leżała tam przez chwilę, taka zbezczeszczona. Po czym podniosła się niezgrabnie, niczym ranne zwierze i udała się przed siebie, z dziurą w rajstopie, powtarzając "Kurwa, kurwa, kurwa". Prawdziwą damę poznaje się, nie po tym jak chodzi, tylko po tym jak podnosi się z upadku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz